Richard Banks, czarnoskóry kryminalista z Portland może mówić o ogromnym szczęściu: przeżył egzekucję na krześle elektrycznym. Władze więzienia nie chcą komentować całej sprawy i wyznaczyły kolejny termin egzekucji.
PD |
- Posadziliśmy skazańca na krześle, jak zwykle podpięliśmy wszystkie kable- opowiada były strażnik - prowadzący dał znać i przesunąłem wajchę. Popłynął prąd, ale Banks nie umierał! Zaczął jęczeć i wić pod wpływem prądu. Patrzyliśmy skonsternowani na jego męczarnie. Po 3 minutach wyłączyłem krzesło. Skazaniec był wciąż żywy.
Podjęto jeszcze dwie próby włączenia krzesła. Więzień wszystkie próby przeżył.
- Nie mogłem już dalej na to patrzeć - opowiada przejęty strażnik - dwie osoby z komisji straciły przytomność. Sprawdziliśmy krzesło, wszystko działało, on nie mógł tego przeżyć! W tym momencie straciłem serce do tej roboty i postanowiłem odejść.
Jakim cudem Richard Banks przeżył 3-krotne porażenie? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Z naszych informacji wynika, że kluczem mogła tutaj być masa więźnia - 120 kg żywej wagi i ponad 2 metry wzrostu. Strażnik, który asystował przy egzekucji więźnia ma inną teorię:
- To jest kawał drania, wielokrotny morderca i gwałciciel. Podczas egzekucji wyglądało, jakby sama śmierć się go bała.
Czy taka interpretacja tego tajemniczego zdarzenia jest możliwa? To już muszą osądzić nasi czytelnicy sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz