PD |
Ktoś włamywał się do domu. Pani Zenobia nie straciła zimnej krwi. Zerwała się z łóżka gotowa stawić czoło bandziorowi. Złapała, co miała pod ręką (jak się później okazało był to jeden z jej licznych moherowych beretów) i ruszyła na włamywacza.
Nikt nie jest w stanie określić co się wydarzyło potem. Pani Zenobia opowiada:
- Byłam w takim amoku, że nic nie pamiętam. Rzucałam w niego beretem a beret do mnie zawsze wracał. Jak się opamiętałam, to cały pokój był we krwi, ja stałam z zakrwawionym beretem w ręku a bandyta pod oknem już nawet nie krzyczał. Tylko po cichu rzęził. Szybko zadzwoniłam po pogotowie.
Wezwanie pogotowia uratowało życie złodziejowi, gdyby nie szybki przyjazd karetki, włamywacz wykrwawiłby się z ran zadanych moherowym beretem.
Policja nie jest w stanie określić, co spowodowało obrażenia złodziejaszka. W wersję z beretem nie wierzą.
- To musiał być rodzaj maczety, takich obrażeń na oczy nie widziałem - opowiada aspirant Bożydar Cz. - obawiam się, że włamywacz zostanie inwalidą do końca życia.
Co spowodowało obrażenia włamywacza? Co wstąpiło w moherowy beret pani Zenobii? Sprawa została przekazana do policyjnej grupy zajmującej się niewyjaśnionymi sprawami, popularnie zwanej Archiwum X.
Jeśli pojawią się nowe wątki w tej tajemniczej sprawie, będziemy Państwa informować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz