PD |
- Ilość tych biedronek, które nagle się pojawiły, zaczęła mnie interesować – zdradza Stanisław Gwoździk – Więc przeprowadziłem badania. Zaintrygowało mnie to, że zachowują się nie jak normalne biedronki, a jak szpiedzy!
Małe stworzenia znalazły się w dowodzie pana Stanisława, w okolicach lodówki a nawet w miejscu, gdzie trzymał siekierę na ewentualnego złodzieja. Wyglądało to na typowe rozpoznanie.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak, kiedy zauważyłem, że nagle zbierają się, gdy ktoś mnie odwiedzi – zdradził pan Stanisław – Wyraźnie podsłuchiwały!
Stanisław Gwoździł złapał trzy biedronki do słoika, potem rozpoczął nad nimi badania.
- Reszta natychmiast ruszyła do ataku na mnie – zdradza pan Stanisław – Ale mój kapeć zmienił się w baterię rakiet Patriot. To była prawdziwa rzeź – wspomina z uśmiechem nasz badacz.
Co się jednak okazało później?
- Biedronki pod skrzydełkami mają oznaczenia, miniaturowe, napisane cyrylicą. Odczytałem, że te, które zaatakowały mój dom, należały do 1453 dywizji biedronkowej powietrzno - manewrowej z Kazania. Zauważyłem także, że mają zamontowane mini kamerki, miniaturowy nadajnik oraz zbiornik z pokarmem.
Co to oznacza?
- To zapowiedź wojny! – uważa pan Stanisław – Chcieli nas zaatakować już wcześniej, trzy miliony żołnierzy ćwiczyły w czasie manewrów Zamach. Nie udało się, bo ich niecne plany zostały przejrzane przez niepokornych dziennikarz. To teraz robią rozpoznanie i dywersję!
- Trzeba kopać okopy i kupować puszki – ostrzega pan Stanisław – Ale wygramy – dodaje dla pocieszenia – Udowodniłem już to swoim własnym kapciem – mówi, dzierżąc w dłoni swój własny, osobisty system obrony przeciwlotniczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz